Czy medalierstwo jest niedoceniane?
Można powiedzieć, że obecnie medalierstwo znajduje się w cieniu innych dyscyplin, ale nie zawsze tak było. Jako forma sztuki medal od początku został stworzony z myślą o multiplikacji. Pełnił określoną funkcję artystycznego środka masowego przekazu. Był rozpowszechniany przez władców dla podniesienia ich prestiżu, upamiętniał postaci i wydarzenia historyczne. Myślę, że to właśnie stało się z czasem przyczyną zepchnięcia medalu na obrzeże sztuki, jako formy bliższej raczej rzemiosłu artystycznemu niż sztuce sensu stricto, gdzie mamy do czynienia z unikatami. Początkowo medale były wysoko cenione ze względu na przekazywane treści i artystyczne walory. Były odlewane lub bite w stosunkowo niedużych nakładach. Stopniowo funkcja medalu została rozszerzona o medale nagrodowe czy upamiętniające w dziedzinie polityki, gospodarki, sportu. Medal pomału stawał się powszechnym narzędziem komunikacji i propagandy zwłaszcza od czasu wynalezienia w XIX stuleciu maszyny redukcyjnej, ułatwiającej masową produkcję.
W Polsce powojennej tłoczenie medali nabrało szczególnego rozmachu. Mennica wybijała w dużych nakładach medale oficjalne strony rządowej, medale propagandowe, kommemoratywne, nagrodowe. Obniżyło to rangę medalu jako dzieła sztuki. Zapotrzebowanie na medale sprawiło jednak, że artyści rzeźbiarze zwrócili się ku twórczości medalierskiej. Wprawdzie jedni traktowali to zajęcie jako sposób na życie, inni jednak zobaczyli w medalu formę rzeźbiarską, która oferuje szerokie możliwości artystycznej wypowiedzi. I ta dwoistość towarzyszy medalowi do dziś. Dla jednych szablon, dla drugich nowy, ciekawy środek wyrazu, forma która nie ogranicza, a wręcz zachęca do poszukiwania nowych rozwiązań rzeźbiarskich. Niemałe zasługi dla rozwoju polskiego medalierstwa miała Zofia Demkowska, profesor warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, prekursorka współczesnej sztuki małego reliefu, która wychowała wiele pokoleń medalierów i medalierek. Między innymi dzięki jej aktywności medalierstwo zaczęło być postrzegane, jako sztuka godna wystawiania w muzeach i galeriach państwowych. Niestety w latach dziewięćdziesiątych zarówno ranga jak popularność sztuki medalierskiej spadła.
Dziś ludzie, którzy przychodzą na nieliczne wystawy medalierstwa są zdziwieni, widząc obiekty niepodobne do tego, co oni przywykli nazywać medalem. W świadomości społecznej utrwalił się on bowiem jako metalowy, dwustronnie zarzeźbiony krążek z napisem na obrzeżu. Nie przystają do tego wyobrażenia formy wykraczające poza ten schemat. Walka o podniesienie medalu do rangi sztuki trwa nie od dziś i nie tylko u nas. Od 1937 roku z przerwą wojenną działa Międzynarodowa Federacja Medalierstwa (Fédération Internationale de la Médaille) FIDEM, która promuje i popularyzuje sztukę medalierską na płaszczyźnie międzynarodowej. Federacja organizuje co dwa lata międzynarodowe kongresy i wystawy medali w różnych krajach Świata.
W podobnym celu zostało zawiązane w 2015 roku Polskie Stowarzyszenie Sztuki Medalierskiej.
Jakie cele stawia sobie Stowarzyszenie?
Przede wszystkim promocję medalu jako swobodnego środka artystycznej wypowiedzi. Możemy to osiągnąć poprzez publiczne prezentacje naszych dokonań w tej dziedzinie. Chcemy, by ludzie zobaczyli, że medal nie sprowadza się tylko do krążka, że obok artystycznych medali odlewanych czy bitych istnieją również medale unikatowe w jednym egzemplarzu. Zakładając Stowarzyszenie mieliśmy na uwadze otwarcie się na inne środowiska i osoby zainteresowane sztuką medalierską jak: kolekcjonerów, teoretyków i krytyków sztuki, oraz wszystkie osoby i instytucje mogące nas wesprzeć w popularyzowaniu i promowaniu współczesnej formy medalu. Cieszymy się, że Skarbnica Narodowa jako instytucja również do nas dołączyła w charakterze członka wspierającego.
A skąd u Pani wzięło się medalierstwo?
Od wczesnego dzieciństwa bawiłam się plasteliną, a w kredkach świecowych rzeźbiłam miniaturowe ludziki. W szkole podstawowej brałam udział w konkursach plastycznych. Potem było Liceum Sztuk Plastycznych i Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie. Pod tym względem byłam wyjątkiem w rodzinie, bo nikt przede mną nie zajmował się sztuką. Rodzice bardzo mnie wspierali w mojej pasji. W Akademii Sztuk Pięknych zetknęłam się z Profesor Demkowską, która prowadziła Pracownię Medalierstwa. Praca nad małą płaskorzeźbą, jaką de facto jest medal, bardzo mnie wciągnęła. Poruszałam się głównie w dwóch technikach: ceramice i odlewie w cynku reliefów negatywowych, rzeźbionych bezpośrednio w mułku formierskim. Te prace pokazywałam jako aneks do dyplomu z rzeźby. Medal jest formą wprost stworzoną do powielania. Stąd jego okrągły kształt. Nie miałam nic przeciwko takiej formie. W końcu nasze oko też widzi w kole. W tym sensie forma okrągła jest czymś naturalnym. Za to cała magia może się dziać w obrębie krążka.
W medalierstwie tradycyjnym, opartym na obowiązującym do dziś kanonie, płaski krążek stanowi tło, na którym poprzez nakładanie planów budowany jest wizerunek. Najdalsze plany są najpłytsze, a im bliżej oka, tym większa ekspozycja trójwymiarowej formy przy zachowaniu stosunków przestrzennych istniejących w naturze. Mnie niepokoiło i drażniło przecięcie realistycznego wizerunku obcą, mechaniczną płaszczyzną.
Przestrzeń to dla Pani jeden z kluczowych tematów w medalierstwie?
Uważam, że skoro wraz z rzeźbionym kształtem zamykamy w okręgu otaczającą go przestrzeń, pokażmy ją tak, jak ona wygląda na prawdę. Przecież nie jest ekranem, na którego tle istniejemy, ale jesteśmy w nią zanurzeni, wtłoczeni, ona jest wszechobecna i namacalna. Nurtowało mnie, jak to pokazać, unaocznić. Zaczęłam eksperymentować. Pierwszym był portret Marii Skłodowskiej-Curie. Zainspirowała mnie fotografia. Twarz uczonej została wydobyta z głębi materii medalu. Choć to, co było tłem, znalazło się na pierwszym planie, sprawiało wrażenie jakby portret zaistniał w rzeczywistej przestrzeni. Taka gra form. Od tego momentu zaczęłam traktować przestrzeń na równi ze wszystkim, co nas otacza. W moich medalach zyskała ona materialny kształt. Nie szukam rozwiązań poza obrębem medalu, ponieważ tu i tak wiele się dzieje i wiele może się jeszcze wydarzyć. Mnie ta forma nie ogranicza. Czy komukolwiek przeszkadza, że obrazy są malowane na naciągniętych na prostokątnych blejtramach płótnach ? Także te współczesne. Sama też niekiedy zamykam treść medalu w innym obrysie niż okrąg, w kwadracie, czy prostokącie, ale zawsze zmierzam do uproszczenia kształtu.
Miała Pani swoich mistrzów? kogoś na kim Pani się wzorowała na początku drogi?
Nie, byłam indywidualistką. Myślę, że profesor Demkowska nie rozumiała mnie, choć uważała, że warto, bym robiła medale - dopóki nie dałam jej do przeczytania referatu, który wygłosiłam na kongresie FIDEM w Helsinkach w 1990 roku i w którym po raz pierwszy publicznie przedstawiłam swoje artystyczne credo. Zostałam do tego właściwie sprowokowana pytaniami jakie mi często zadawano odnośnie do wyrażanej przeze mnie formą rzeźbiarską przestrzeni. Pytali o to też fizycy, dopatrując się w moich pracach wpływu teorii Einsteina. Byłam tym zaintrygowana i zaczęłam przemyśliwać samą siebie, bo do tej pory działałam intuicyjnie. W końcu zmobilizowałam się do przelania na papier tych przemyśleń. Głównym teoretycznym tematem kongresu było rozważanie istoty medalu a ja zaczęłam opowiadać o przestrzeni w nim zawartej. Na marginesie dodam, że moja współpraca z Narodowym Bankiem Polskim również była bardzo ciekawa. Starałam się w monetach o lustrzanym tle być w jakiś sposób wierną moim przekonaniom. Doświadczenie ze stemplem lustrzanym w medalach dla Skarbnicy Narodowej również dobrze wspominam. W jakimś sensie lustro wyraża przestrzeń.
Kto lub co Panią inspirowało i inspiruje?
Portret. W tym się najbardziej wyżywam. Sprawia mi ogromną satysfakcję, jeśli zdołam uzyskać coś więcej niż fizyczne podobieństwo. Liczy się oddanie charakteru, wnętrza człowieka. Nigdy nie rzeźbię naturalistycznie, nie interesują mnie szczegóły typu zmarszczki, ważniejsze jest dla mnie, by to miało wyraz, by postać ożywić. To jest zagadnienie, w którym można tkwić drugie i dziesiąte życie. Kocham malarstwo jako dziedzinę sztuki o wiele bardziej niż rzeźbę. Nie przywiązuję się do konkretnej epoki. Interesują i inspirują mnie dobre dzieła. Przestrzeń w malarstwie jest moją wielką inspiracją.
Witkacy, fot. Tadeusz Kutyba
Czy można mówić o polskiej szkole medalierskiej?
Niewątpliwie wyróżnia się na tle światowego medalierstwa. Wiele lat pełniłam funkcję Delegata FIDEM na Polskę i komisarza polskiego działu międzynarodowych wystaw Federacji. Mogłam więc obserwować, co dzieje się w świecie medalierskim. Dużo pisałam o naszym medalierstwie i nauczyło mnie to rozumienia innych artystów, a także doceniania ich sztuki. Zachwycam się twórczością kolegów, sama robiąc coś zupełnie innego. Osobiście najbardziej cenię szkołę polską i portugalską. Polska szkoła to przede wszystkim wychowankowie Zofii Demkowskiej i Bronisława Chromego z krakowskiej ASP. Szkoła portugalska wypracowała własny styl. Oni to nazywają „médaille objet”, medal-przedmiot. Dominuje zgeometryzowana forma w której nie czuje się prawie dotknięcia ręki. Majsterkowanie, z którego wychodzą piękne obiekty z użyciem plastiku i metalu obrobionego mechanicznie. Jednak od przedmiotów różnią się zawartą w nich treścią i bardzo wyrazistym, czytelnym przesłaniem.
Polska szkoła jest bogata, indywidualistyczna. Wspólnym mianownikiem jest ogromna różnorodność i otwarcie na twórczy eksperyment.
Jak się Pani przygotowuje do pracy?
Lubię pracować w miękkim materiale- w plastelinie, glinie, żeby uzyskać płynność form opisujących przestrzeń. Potem robię odlew gipsowy i tu już raczej nie rzeźbię, staram się wszystko zrobić w plastelinie. W gipsie ewentualnie coś koryguję. Później następuje bardzo ważny etap odlewu w brązie, obróbki i patyny. Kiedy żył mój mąż, cały ten proces odbywał się w naszej małej giserni w piwnicach domu. Nieraz długo naradzaliśmy się nad ostatecznym wykończeniem medali – jasna czy ciemna patyna, jaki kolor?
Lubię formy syntetyczne, by główny temat medalu nie utonął w szczegółach. Tak projektowaliśmy naszą pracownię, by prace można było oglądać w różnym oświetleniu, pod różnym kątem, a także z dystansu.
Jak zmieniło się medalierstwo od czasów, kiedy Pani zaczynała?
Dzięki dzisiejszym, komputerowym technikom nie jest wymagane ręczne wykonanie modelu w plastelinie i gipsie. Natomiast ja pozostałam przy tradycyjnym sposobie modelowania, bo jak wspomniałam, dla mnie liczy się gra przestrzenią, miękkie przechodzenie przestrzeni w materię i odwrotnie. Dla mnie ważny jest bezpośredni kontakt z tworzywem. To daje mi najwięcej radości. A też zgodnie z zaleceniem prof. Zofii Demkowskiej zwykłam oglądać poszczególne etapy pracy w lustrze. W ten sposób łatwo wychwycić popełnione błędy.
Korzystanie z technik komputerowych, tam gdzie praca artysty kończy się na rysunku, niesie ze sobą niebezpieczeństwo, że intencje autora nie zostaną dobrze odczytane. Jedynie gipsowy model daje gwarancję.
Nad czym Pani teraz pracuje?
We współpracy z kolegą Francuzem podjęliśmy temat „Mistrz i muza”. Wybraliśmy Auguste’a Rodin i Camille Claudel. Każde z nas rzeźbi jedną stronę medalu. Mnie w udziale przypadł Rodin. Porozumiewamy się za pomocą komputera i telefonu. Kolega opracowuje model zupełnie inaczej niż ja. Jest mistrzem w grawerowaniu wgłębnych matryc do tłoczenia medali. To stara, francuska szkoła. Ostatecznie ma to być medal bity o średnicy ośmiu centymetrów.
Autorką zdjęć z pracowni artystki jest Olga Rainka
Medale Skarbnicy Narodowej autorstwa Ewy Olszewskiej-Borys (poniżej). Fotografie Skarbnica Narodowa.
Ewa Olszewska-Borys, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, w latach 1960-1966 studiowała na Wydziale Rzeźby pod kierunkiem profesorów Alfreda Jesiona i Franciszka Strynkiewicza oraz Zofii Demkowskiej w Pracowni Medalierstwa. Dyplom uzyskała w 1966 r.
W 1974 roku otrzymała stypendium Rządu Francuskiego, co umożliwiło artystce zdobycie umiejętności ręcznego ręcznego grawerowania w stali negatywowych matryc medali w École des Beaux-Arts w Paryżu pod kierunkiem prof. Raymonda Corbin.
Niezależną twórczość medalierską uprawia nieprzerwanie od 1965 r. W swojej warszawskiej pracowni w Warszawie projektuje i rzeźbi medale do odlewu w brązie, modele medali bitych oraz monet. Wspólnie z mężem, artystą rzeźbiarzem, Henrykiem Borysem (1937-2015) realizowała liczne autorskie serie medali lanych w brązie. Jest autorką ponad sześćdziesięciu monet numizmatycznych i obiegowych, wyemitowanych przez Narodowy Bank Polski.
Ewa Olszewska-Borys jest członkiem Międzynarodowej Federacji Medalierstwa FIDEM (Delegat FIDEM na Polskę 1983-2003, wiceprezydent 1987-2000, członek Zarządu 1983-2000). Obecnie zasiada w Komitecie Doradczym Federacji.
Od 1993 r. jest członkiem ANS (American Numismatic Society), a od r. 2001 członkiem SNAD (Society of Numismatic Artists and Designers) w Wielkiej Brytanii.
Od 1967 roku należy do Związku Polskich Artystów Plastyków; w latach 1973-1977 pełniła funkcje sekretarza Ogólnopolskiej Komisji ds. Medalierstwa przy zarządzie Głównym ZPAP. Należy również do Stowarzyszenia Twórczego POLART od 1999 roku.
Wystawy indywidualne
W kraju
Ewa Olszewska-Borys, Henryk Borys, medalierstwo-ceramika, Galeria Rzeźby, Warszawa 1968; Pokaz medali, Salon Numizmatyki, Warszawa 1968; Ewa Olszewska-Borys, medale, Galeria ZPAP, Warszawa 1981; Ewa Olszewska-Borys, medale i monety, Muzeum Mikołaja Kopernika, Frombork 1985-86; Ewa Olszewska-Borys, medalierstwo, Muzeum Okręgowe, Gorzów Wielkopolski 1986; Ewa Olszewska-Borys, medalierstwo, BWA, Toruń, Tarnów 1988; Portret w twórczości medalierskiej i numizmatycznej Ewy Olszewskiej-Borys, Muzeum Lubelskie, Lublin 1989; Mały Monument, Muzeum Regionalne, Kutno 1992; Medal i przestrzeń – 25 lat twórczości medalierskiej, Muzeum Sztuki Medalierskiej,Wrocław 1992, Mała Galeria BWA, Gorzów Wielkopolski 1992, Muzeum Okręgowe, Wałbrzych 1992, Muzeum Okręgowe, Biała Podlaska 1992; Ewa Olszewska-Borys, medale, Muzeum Niepodległości, Warszawa 1993; Na płaszczyźnie i w przestrzeni, BWA, Gorzów Wielkopolski 2001; Salon Sztuki POLART, NCK, Kraków 2003; Kształt przestrzeni, wystawa medali i monet z okazji 40-lecia pracy twórczej, Muzeum Miejskie Wrocławia 2006.
Za granicą
Wystawa indywidualna towarzysząca uroczystościom obchodów 20-lecia Fińskiej Gildii Medali, Helsinki 1985; Ewa Olszewska-Borys, the retrospective exhibition, Museum of the American Numismatic Society, Nowy Jork 1993; Exposition Ewa Olszewska, wystawa zorganizowana z okazji walnego zgromadzenia członków stowarzyszenia Promotion de la Médaille, Strombeek-Bever (Belgia) 2001. Wystawa twórczości medalierskiej z okazji przyznania międzynarodowej nagrody Premio Internationale Fiera di Vicenza alla Carriera, Vicenza Numismatica, Vicenza, 2006.
Medale w zbiorach
m.inn.:Muzeum Narodowego w Warszawie i Poznaniu, Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie, Muzeum Mikołaja Kopernika we Fromborku, Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, Muzeum Sztuki Medalierskiej we Wrocławiu, Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku, Muzeum Zamkowego w Darłowie, Muzeum Puszkina w Moskwie, Ermitażu w Petersburgu, Centro Dantesco w Rawennie, Muzeum Watykańskiego, Muzeum Narodowego w Kopenhadze, Muzeum Mennicy Paryskiej, Królewskiego Gabinetu Monet i Medali w Sztokholmie, The British Museum w Londynie, The Goldsmiths’ Company w Londynie, Museum of the American Numismatic Society w Nowym Jorku, Muzeum Beelden aan Zee w Hadze, oraz w licznych kolekcjach prywatnych w kraju i za granicą.
Nagrody za całokształt twórczości
1988 – Nagroda Artystyczna im. Włodzimierza Pietrzaka, PAX, Warszawa.
1993 – The J. Sanford Saltus Award for Signal Achievements in the Art of the Medal (Nagroda J. Sanforda Saltusa za Wybitne Osiągnięcia w Sztuce Medalierskiej), przyznawana przez American Numismatic Society w N. Jorku. Ewa Olszewska-Borys jest pierwszym polskim laureatem tej nagrody.
2006 – Premio Internationale Fiera di Vicenza alla Carriera ( przyznawana dorocznie w dziedzinie medali i monet za całokształt twórczości), Vicenza Numismatica, Vicenza.