Jak zaczęła się Twoja przygoda z medalierstwem?
Szczerze? Przygoda z medalierstwem zaczęła się dla mnie bardzo niebezpiecznie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Mając chyba 7-8 lat odciskałam w mokrej glinie różne przedmioty, rysowałam i pisałam w niej, a później zapalałam jakiś plastik i kapałam we wklęśnięcia w glinie. Po wystygnięciu plastiku wychodziły z gliny twarde, krzywe, zadymione „gniotki”. Później je nawet malowałam. Coś wspaniałego! A ponieważ to wszystko robiłam na balkonie i czasami bardzo dymiło, zawołano straż pożarną i zakończyły się moje eksperymenty medalierskie (śmiech).
Zakończyły się eksperymenty medalierskie, ale rozwijałaś swoje talenty w inny sposób?
Chyba na samym początku ciekawiły mnie eksponaty z reliefami, medale i monety w sali z epoki antycznej w Muzeum Archeologicznym, gdzie rodzice zostawiali mnie pod opieki wujka. On był historykiem i pięknie opowiadał o monetach greckich z sową, żółwiem czy Ateną. Mogłam tam nawet dotykać większe kamienne, czy ceramiczne rzeźby, i - o ile pamiętam - niczego nie stłukłam i nie podpaliłam (śmiech).
Kiedy już w liceum plastycznym odwiedzaliśmy międzynarodowe wystawy medalierskie, ogromne wrażenie zrobiły na mnie pracy Ewy Olszewskiej-Borys, która traktowała relief rzeźbiarski w zupełnie nowatorski, autorski i powiedziałabym "malarski" sposób. Później, na plenerze rzeźbiarskim w czasie studiów, poznałam swojego przyszłego męża Andrzeja Nowakowskiego. Pierwszy temat, na który rozmawialiśmy, to była właśnie twórczość Ewy Olszewskiej.
Czy miałaś mistrza, który Cię wprowadzał do zawodu lub kogoś, komu wiele zawdzięczasz w dziedzinie medalierstwa?
Tak, trzeba to powiedzieć: nauczyciele wczesnych klas szkoły podstawowej są często niedoceniani. Ja wiele zawdzięczam nauczycielce plastyki, która pozwalała uczniom spędzać w pracowni plastycznej tyle czasu, ile chcieli. Dyskretnie nam pomagała, podpowiadała. Mnie to pewnie ukierunkowało, a inne dzieci na pewno wyciszało i wzbogacało.
Wiele lat później, na czwartym roku studiów rzeźby na ASP w Sofii, robiliśmy wyłącznie reliefy - duże i małe, płaskie, wklęsłe i wypukłe. Były to portrety, albo figury żywych modeli. Duże reliefy robiliśmy na glinianej tablicy w formacie120 na 80 cm. Nie jest łatwo tak dużą formę „ogarnąć” nawet pod względem rzemieślniczym. Praktyka - cały rok ciężkiej pracy - to najlepszy nauczyciel i mistrz, ale mieliśmy też świetnego profesora, rektora Akademii Velochko Minekowa, który potrafił nie tylko doradzać, ale też pokazać w glinie, jak coś należy zrobić. Profesor polecił niektórych z nas Bułgarskiemu Bankowi Narodowemu oraz Kapitule Orderów i Nagród Państwowych. W efekcie powstały moje pierwsze dwie monety o tematyce sportowej i odznaka "Cyryla i Metodego" dla nauczycieli.
Starsi, bardziej doświadczeni koledzy ze Związku Plastyków też doradzali i pomagali w pierwszych realizacjach. Nie bali się konkurencji.
Myślę, że od jednego mistrza nie da się wszystkiego nauczyć. Legendy o jednym mistrzu, jak na przykład mistrz Joda, są tylko w bajkach i filmach - dla rozwoju fabuły. W życiu często spotykamy profesjonalnych i wartościowych ludzi, ale trzeba chcieć korzystać z ich wiedzy i talentu.
Fot. Olga Rainka
A jak zaczęła się Twoja przygoda z Polską?
Pod koniec studiów na ASP uczestniczyłam w międzynarodowym plenerze medalierskim, gdzie zaprzyjaźniłam się z rzeźbiarzem Andrzejem Nowakowskim. Było romantycznie i artystycznie. Rok później wzięliśmy ślub w Sofii i tam zamieszkaliśmy, lecz po kilku latach z powodu kłopotów zdrowotnych rodziców męża przeprowadziliśmy się do Warszawy.
Ja od razu, w ramach nauki języka polskiego, zdałam na studia na ASP w Warszawie na wydział malarstwa, pokazując tylko świadectwo z liceum. Nie wiem, czy by mnie przyjęli, gdybym przyznała się, że skończyłam ASP w Sofii.
Język polski studentów, który bardzo szybko przyswoiłam, powodował, że ciocie na urodzinach łapały się za głowy i zatykały uszy, a mój mąż, śmiał się i tłumaczył, że to nie jego wpływ leksykalny. Po ukończeniu studiów malarskich studiowałam podyplomowo na Uniwersytecie Warszawskim na wydziale Wiedzy o Kulturze.
W pierwszych latach pobytu w Polsce nadal wykonywałam monety i medale, przechodząc płynnie od współpracy z Bułgarską Mennicą i Bankiem Narodowym do współpracy z Mennicą Polską i NBP.
Od kiedy współpracujesz ze Skarbnicą Narodową?
Współpracę ze Skarbnica Narodową zaczęliśmy razem z Andrzejem w pierwszych latach jej działalności w Polsce. Jestem zauroczona partnerskim charakterem tej współpracy. Owszem projekty numizmatów są precyzyjnie konsultowane pod względem historycznym i merytorycznym, ale daje się również dużą swobodę artystyczną autorom. To skutkuje powstaniem nowymi kompozycji i wizerunków, a nie tylko powielaniem starych wzorców ikonograficznych, jak często zdarza się w innych instytucjach.
Z wielu różnych serii, które projektowałam dla Skarbnicy Narodowej, szczególnie cenię sobie cykl "Wielcy Polacy". Dużo dowiedziałam się o życiu wybitnych postaci i zawsze było, co pokazać na medalu.
Najtrudniejsze były numizmaty poświęcone bitwom. Jak na małym krążku pokazać epokowe i złożone starcia? Można operować samymi symbolami bitwy, czy heraldyką władców, ale klasyczna sztuka medalierska wymaga, by pokazać prawdziwe sceny bohaterstwa. Polska tradycja medalierska również obliguje. Bitwy zatem były pokazane zgodnie z prawdą taktyki wojennej, całą ich dynamiką walk, pięknem historycznego kostiumu i uzbrojenia.
W zasadzie każdy z tematów realizowanych dla Skarbnicy Narodowej miał dla mnie artystyczny urok. Numizmaty poświęcone piłce nożnej z kolekcji „Złote Lata Polskiego Futbolu” były dynamiczne, pokazywały piękno sportu, ludzkiego ciała w ruchu i przypominały dawne sukcesy. Z kolei kolekcja „Najważniejsi Święci Kościoła”, nastrajała refleksyjnie i filozoficznie, tu starałam się kultywować też piękno dawnych plastycznych tradycji.
Fakt, że w Skarbnicy Narodowej numizmaty grupowane są w obszernych tematycznych cyklach pozwala pokazać wielowątkowość okresów historycznych i rozmaitych zagadnień.
Które projekty zrealizowane dla Skarbnicy Narodowej są Ci najbliższe?
Kocham wszystkie swoje projekty, zwłaszcza te najtrudniejsze do wykonania. Bardzo sobie cenię jeden z ostatnich cyklów: "Siedem Najsłynniejszych Polskich Królowych”. Cieszę się, że kobiety na tronie doczekały się wreszcie uznania. Władczyni odgrywały znaczącą rolę w dziejach Rzeczypospolitej, a życie miały trudne i heroiczne.
Medalierstwo to nie jest jedyna twoja profesja, zajmujesz się również malarstwem i rysunkiem.
Chyba nie mogłabym wytrzymać, pracując tylko w jednej dziedzinie sztuk plastycznych. Jeśli dłuższy czas maluję, zaczyna brakować mi dotykalnej trójwymiarowości, konkretu i dyscypliny potrzebnej przy rzeźbieniu. Po dłuższej pracy nad reliefami, zaczynam jednak znów potrzebować gry kolorów i światłocieni. Rysunek i grafikę stosuję teraz raczej w czarno-białych ilustracjach do poważniejszej literatury.
I tak na zmianę - rzeźba, malarstwo, grafika świetnie się dopełniają i nie pozwalają mi wpaść w rutynę czy twórczy marazm. Ostatnio dużo ilustruję. Poezja, opowiadania dla dorosłych, ale najchętniej książki dla dzieci. Wiem dobrze, że maluszki "czytają" obrazkami i są one bardzo ważne w rozwoju dziecka, bo rozwijają myślenie, wzbogacają emocje, pobudzają fantazję, stwarzają nawyki czytania i skupienia się nad danym tematem. No i kształtują gust.
W tej chwili drukuje się pierwsza w Polsce książka dla dzieci o monetach polskich. Jest to moja książka "Monety Królów", którą napisałam i zilustrowałam na prośbę Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego. Teraz już cztero- i pięciolatkowie będą dużo wiedzieć o pierwszych monetach. Śmiejemy się z pomysłodawcą książki Przemysławem Ziembą, że jest to chyba mój bardziej znaczący wkład w popularyzowanie numizmatyki niż same medale i monety, które tworzę.
Podsumowując - u mnie wszystkie dziedziny plastyczne łączą się i, dzięki temu, jest ciekawie.
Fot. Olga Rainka
Czy można powiedzieć o różnicach bułgarskiej i polskiej szkoły medalierskiej?
Bułgarska tradycja medalierska zawsze była bardziej indywidualna, zróżnicowana i raczej użytkowa. Reliefy służyły do ozdoby zbroi, naczyń, biżuterii, do rytuałów kultowych.
W Polsce medalierstwo pełniło znaczącą rolę państwotwórczą. Już pierwsze monety Bolesława Chrobrego miały prestiżowe znacznie - nie były raczej środkiem płatniczym. Późniejsze polskie medale są nośnikiem informacji historycznych, społecznych i politycznych, co czyni je ważnym źródłem dla badaczy dziejów. I pewnie dzisiejsze numizmaty również będą taką namacalną informacją dla przyszłych pokoleń.
Czy, a jeśli tak, to jak medalierstwo zmieniło się w czasie Twojej pracy?
O, lepiej nad tym się nie zastanawiać, bo chyba te zmiany nie są dobre. Nowe tendencje pojawiają się w przyspieszonym tempie, ale może zatoczą koło i wrócą do źródła?
Jeszcze nie tak dawno liczyła się fachowość, profesjonalizm, autentyczność i niepowtarzalność graniczącą z nowatorstwem. Później dla masowego, łatwego przyswajania wizerunku, zaczęto stosować znane, oklepane wzorce. I już nie zastanawiano się zbytnio nad poprawnością plastyczną i kunsztem wykonania, ważne by z grubsza przypominało to coś, co jest już znane.
Dziś Sztuczna inteligencja, czyli bezosobowa kompilacja wszystkiego, co już jest w sieci, być może skończy proces "plagiatowania" tego, co było publikowane. Wyobraźmy sobie sytuację, że kilka firm i instytucji w podobnym czasie zrobi za pomocą Sztucznej inteligencji projekty na jeden temat (na przykład z okazji jakiejś rocznicy), otrzymamy wówczas projekty bardzo podobne, a może niemal identyczne. Widziałam - jako ciekawostki - projekty książek z całego świata z prawie identycznymi okładkami. Jeżeli to stanie się w obrębie jednego państwa, będzie śmiesznie i strasznie. Takie praktyki będą zgubne dla chęci kolekcjonowania.
Ostatnio robiłam ilustracje do książeczkę dla dzieci wydaną przez wojskowy dom kultury DGW Warszawa i podpisałam kilka dokumentów, w których potwierdzam, że nie korzystałam z innych źródeł, a rysunki są wyłącznie moją kompozycją. Inne wydawnictwa tez zaczynają bardziej dbać o potwierdzanie autentyczności dzieł. Znów zaczyna być cenione to, co jest oryginalną twórczością, a nie jej atrapą.
Dobrze, że Skarbnica Narodowa wspiera wartości artystyczne, dając z jednej strony wiele swobody twórczej, z drugiej konsultując szczegółowo tematy pod względem merytorycznym i historycznym.
Roussana Nowakowska WYBRANE NAGRODY:
Nagrody medalierskie
Złoty medal w Biennale Centro Dantesco (Ravena, Włochy, 1992)
World Coins News - nagroda w kategorii Most Inspirational Coin (1993) i wyróżnienie za kolekcjonerską monetą „Zamek na Pieskowej Skale” (1999)
Nagroda specjalna Jury konkursu International Prize Vicenza Numismatica w kategorii „Najpiękniejsza moneta świata” za romantyczną siłę przedstawienia pianisty na monecie „Krzysztof Komeda” (Włochy, 2011)
Nagroda specjalna Komitetu Organizacyjnego V edycji konkursu Coin Constellation za monetę „Krzysztof Komeda”(Rosja, 2012)
Nagrody za ilustracje w książkach:
Pierwsza nagroda w kategorii Fantastyka dla dzieci za książki „ Plum duszek z rzeki” (Bułgaria, 2016)
Nominacja w kategorii Best Children’s SF w konkursie Eurocon za ilustracje do książki „Sploosh the Nix” (Barcelona, 2016)