Monetarny chaos
Początek panowania Augusta II Mocnego nie był łatwy. Wybrany na króla polskiego w 1697 r. musiał stawić czoła innemu rywalowi – Stanisławowi Leszczyńskiemu. Wojna domowa zbiegła się w czasie z wojną szwedzką. Dla Wettyna sprawą największej wagi było utrzymanie niezależności rodzinnej Saksonii zagrożonej przez najeźdźców z północy i odzyskanie korony polskiej po wymuszonej abdykacji na rzecz Leszczyńskiego. W tych okolicznościach sprawy fiskalne schodziły na dalszy plan. A te nie przedstawiały się dobrze. Na runku królował niefortunny spadek po Janie Kazimierzu, miedziane boratynki i niepełnowartościowe złotówki (tymfy). Funkcjonowały też orty i szóstaki, a do tego cały katalog obcych monet zdawkowych, szczególnie z krajów niemieckich. Co prawda były w obiegu srebrne talary i złote dukaty, ale cena jaką trzeba była za nie płacić w szelągach była coraz większa. Spekulanci wszelkiego autoramentu zacierali ręce…
W czasach saskich funkcjonowała obfitość nominałów. Były więc monety złote: podwójne i pojedyncze dukaty, półdukaty i ćwierćdukaty. Ze srebra bito: talary, półtalary, ćwierćtalary, guldeny (2/3 talara), dwuzłotówki, tymfy (pierwsze polskie złotówki, o równowartości 30 groszy, wprowadzone za Jana Kazimierza) dalej: dwugrosze, grosze, półgrosze, ternary i halerze. Do tego dochodziły monety miedziane szelągi.
A jak wyglądały ceny w modnych ówczesnych restauracjach warszawskich? Za szklaneczkę lemoniady płacono 1 tymfa (czyli złotówkę). Filiżanka czekolady stanowiła wydatek 2 tymfów. Wino francuskie kosztowało 2 tymfy, ale za węgierskie płacono już 8 tymfów. Za pieczeń cielęca trzeba było dać talara. Miłośnicy szampana musieli zapłacić za butelkę 1 złotego dukata (równowartość ok. 18 tymfów – złotych polskich).
Bez zgody sejmu polskiego
Monarchowie sascy zaprzysięgali „Pacta conventa”, a te stwierdzały jasno, że król nie może bić monety bez zgody sejmu. August II i August III niewiele sobie z tego robili i nakazali produkcję polskich monet w mennicach saskich. Rzeczpospolita była zbyt słaba, aby wyciągnąć wobec nich konsekwencje.
W Lipsku w 1698 r. wybito monety koronne dla pokazania tytułu królewskiego uzyskanego przez elektora. Emisje były niewielkie i służyły bardziej propagandzie niż wzmocnieniu systemu monetarnego. Spod prac wyszły m.in. tymfy i szóstaki, talary, półdukaty i dukaty.
August III postąpił podobnie do swego ojca. Nie bacząc na brak zgody sejmowej zaczął bić polską monetę w Saksonii. Przedmiotem zainteresowania jego mincerzy stały się m.in. miedziane szelągi-boratynki. Funkcjonowały już dość długo i ludność przyzwyczaiła się do nich, choć operowanie nimi do najwygodniejszych nie należało. August III w 1749 r. wypuścił na rynek próbną serię. Zachęcony zainteresowaniem poddanych rozpoczął masową produkcję, wzbogaconą o bicie groszy miedzianych. Do Polski wwieziono bezprawnie ogromne ilości tych monet. Szacuje się, że w samym tylko 1753 r. wyprodukowano 25 mln szelągów. Działalność króla uderzała przede wszystkim w najuboższe warstwy społeczeństwa i stanowiła ogromne utrudnienie. Postępowała dewaluacja monety i rosła jej ilość w obiegu. Aby dokonać zakupów czy sfinalizować transakcje potrzebne były worki (dosłownie!) pieniędzy. Dla przykładu równowartość 10 zł w miedzianych szelągach ważyła 1,2 kg.
Nieporadny język polski i symbole
Oprócz szelągów i groszy August III bezprawnie bił monety srebrne i złote. Specjalizowała się w tym mennica w Lipsku. Wychodziły stamtąd m.in. półtoraki, trojaki, szóstaki, orty, półtalary i talary. Rok 1753 przyniósł emisję monety, na której w nieporadnej formie pojawił się polski napis. Oto poddani królewscy trzymali w dłoniach półtoraka, na którego rewersie, w trzech wierszach umieszczono napis: PULTORAK.
W epoce saskiej, poza monetami obiegowymi, bito także monety i medale pamiątkowe. Z całej serii warto przywołać talara z 1708 r., który wedle tradycji łączył się ze słynną kochanką Augusta II hrabiną Cosel. Na jego rewersie widniał monogram królewski AR pod koroną i wartość monety: 32 grosze. Rewers zdobił fantazyjny motyl o sześciu skrzydłach.
Król fałszerz
Ogromnym ciosem dla polskiej gospodarki była fałszerska działalność króla Fryderyka II (1740-86). Skarb pruski, uwikłany w wojny z Austrią o Śląsk, znajdował się w stanie zapaści. Fryderyk dostrzegł słabość polskiego systemu pieniężnego i postanowił to wykorzystać we własnych celach. W mennicy w Królewcu nakazał bić, przeznaczone na rynek polski, tymfy, trojaki i szóstaki. Stempel przypominał ten, którym August III bił monety polskie. Fałszywą monetą nie można było płacić w Prusach, ale agenci Fryderyka używali jej w Polsce. Gdy zaś sprzedawali własne towary przyjmowali wyłącznie starą, dobra monetę polską, z której dało się wykonać kolejne falsyfikaty. Początkowo „skromna” działalność fałszerska króla pruskiego urosła do znacznych rozmiarów i objęła inne nominały. Za wielkie sumy dzierżawił mennice spekulantom i pozwalał na emisję coraz gorszego pieniądza. Przykładowo z grzywny czystego srebra w mennicach saskich bito 19 talarów. W mennicach Fryderyka z tej samej grzywny wybijano 40 sztuk!
Anarchia pieniężna czasów saskich nie tylko pogłębiła zapaść gospodarczą kraju. Spowodowała także, pod koniec panowania Augusta III, falę rozruchów chłopskich. Potrzeba reformy monetarnej była coraz bardziej nagląca. Zadania tego podejmie się ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski.