Architektoniczna rewolucja wazowska bardzo zmieniła wygląd Warszawy. W nowej stolicy budowano kościoły, pałace i dwory, zakładano ogrody. Siedziby królewskie i magnackie dekorowano malowidłami, sprowadzono cenne obrazy i meble. Rezydencje Adama Kazanowskiego, Stanisława Koniecpolskiego czy Jerzego Ossolińskiego olśniewały gości i zagranicznych dyplomatów.
Niestety po latach rozkwitu przyszedł czas wojen polsko-szwedzkich, które znacząco nadszarpnęły ten wspaniały wizerunek. „Potop” z lat 1655-1660 zrujnował gospodarkę kraju i był czasem wielkiej grabieży dóbr kultury. Szwedzi wywozili skarbce, biblioteki, ołtarze, całe wyposażenie pałaców i dworów a nawet elementy kamieniarki. Nie oszczędzili też Warszawy, gdzie między innymi złupili siedzibę królewską Villa Regia (Pałac Kazimierzowski). Nie wszystko jednak zdołali wywieźć. Pokonały ich siły natury i Wisła, w której zatonęły barki. Wspomnienie tej kradzieży z czasem przerodziło się w miejską legendę, a po latach nikt już nie był w stanie wskazać miejsca, gdzie zatonęła przeprawa. Sprawa ucichła na kilkaset lat….
W 1906 r. dwaj warszawscy piaskarze Franciszek Paź i Michał Staniszewski odkryli przypadkiem na dnie Wisły „wielką rybę”. Gdy niecodzienne znalezisko udało się wyciągnąć z dna okazało się, że to pięknie wykuty w kamieniu delfin (dziś w Muzeum Warszawy)! Były też i inne kamienne detale. Stwierdzono wówczas, że to część dekoracji królewskiego pałacu „Ogrodowego” czyli „Kazimierowskiego”. Prasa informowała przy okazji, że wedle relacji Piotra de Noyers, sekretarza Ludwiki Gonzagi, Szwedzi w 1656 r. załadowali rzeźby na czółna, które zatonęły w rzece. Część zaraz wydobyto, a po reszcie ślad zaginął. Sprawa znaleziska nie została nagłaśniano zbyt mocno. Przypominanie w zaborczej rzeczywistości o historii Rzeczypospolitej nie było mile widziane. Przedmioty wyłowione z Wisły przeleżały kilkadziesiąt lat w skrzyniach w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych. W 1936 r. trafiły do Muzeum Dawnej Warszawy na Rynku Starego Miasta (obecne Muzeum Warszawy).
Tajemnica zatopionego skarbu intrygowała Huberta Kowalskiego (adiunkta w Zakładzie Tradycji Antyku w Sztukach Wizualnych Instytutu Archeologii UW i dyrektora Muzeum Uniwersytetu Warszawskiego). Postanowił podjąć ryzyko i zainicjować przeszukiwanie wiślanego dna. We współpracy z Marcinem Jamkowskim, dziennikarzem naukowym, filmowcem i płetwonurkiem rozpoczęli „śledztwo”, najpierw w archiwach i bibliotekach, a po zorganizowaniu odpowiedniej ekipy, eksplorację Wisły, powtarzaną przez kilka kolejnych sezonów. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania… I tak, w samym tylko 2011 r. z rzeki wydobyto 6 ton zabytków! Wyłowiono m.in. 250 fragmentów pałacowej posadzki, pięknie zdobione 700-kilogramowe nadproże, liczne kule armatnie oraz wspaniałą manierystyczną fontannę ozdobioną czterema maszkaronami. Poszukiwaczy zachwyciły też elementy kominka z czarnego marmuru z wyrytym graffiti z poł. XVII w. z nazwiskami i datami! W kolejnych latach Wisła „oddawała” kolejne tony skarbów w tym m.in.: 20 kół armatnich i cztery dwumetrowe obeliski ze wspaniałymi podstawami. Do listy znalezisk, w 2015 r. dołączyły dwie armaty. Łącznie w ciągu ośmiu lat poszukiwań odkryto kilkaset zabytków, co historycy sztuki i archeolodzy uznali za absolutną rewelację.
Poszukiwaczom przez kilka lat towarzyszyły aparaty i kamery, które skrupulatnie rejestrowały postęp prac. Na podstawie nagrań powstał film „Uratowane z potopu” w reżyserii Marcina Jamkowskiego i Konstantego Kulika, który miał światową premierę w elitarnym nowojorskim The Explorers Club. Ten sam tytuł nosi książka, autorstwa Huberta Kowalskiego i Marcina Jamkowskiego, która opisuje nie tylko dzieje wiślanego odkrycia, ale także niełatwe fragmenty polsko-szwedzkiej historii.