Numizmatyka – kolekcjonerskie monety złote i srebrne dostępne w sklepie numizmatycznym

Zaloguj

Moje konto:

801 811 800
Koszyk jest pusty

Jak na co dzień pomagać środowisku? Czy ptaki mają „ptasie móżdżki” i dlaczego migrują do miast? Jakie są dziś główne zadania ogrodów zoologicznych? Pytamy Andrzeja Kruszewicza, dyrektora Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego, autora książek popularyzujących przyrodę, entuzjastę i założyciela Ptasiego Azylu. Rozmawiamy też o kukaburze chichotliwej, gatunku, którym w warszawskim ZOO opiekuje się Skarbnica Narodowa.

Panie Dyrektorze, proszę przedstawić naszego bohatera – kukaburę.

Kukabura (choć niektórzy błędnie nazywają ją Bura kuka), przez Australijczyków nazywana kukebara to duży zimorodek niezwiązany z wodą, który żyje w Australii. Budowa zimorodków jest dostosowana do atakowania obiektów w wodzie, natomiast kukabura poluje na lądzie. Jej pożywieniem są duże owady i małe jaszczurki, choć czasem może zaatakować małego gryzonia. Te ptaki polują siedząc i obserwując okolicę. Jeżeli jakiś ruch zwróci ich uwagę, dokładnie przypatrują się temu miejscu, robią dziwne miny, a następnie atakują potężnym dziobem. Zdobycz połykają w całości.

Będąc w Australii miałem okazje posłuchać ich „hejnału”. Kiedy jedna kukabura skończy swój chichot, na horyzoncie słychać następną i następną, i tak się ten hejnał prawdopodobnie niesie przez całą Australię. To taki ich hejnał rodziny, bo ptaki te żyją w klanach rodzinnych. Para, po rozmnożeniu, długo toleruje młode na swoim terytorium łowieckim. 

Natomiast śmieszne w przypadku kukabury jest to, że jak myśliwy w Australii strzeli, to spotyka się z tym słynnym chichotem. Bo hałas wywołuje hejnał terytorialny. Ja kiedyś w Australii przewróciłem się, narobiłem rumoru i kukabura mnie ”obśmiała”. Myśliwi w Australii mają nawet powiedzenie: „poszedł polować, ale kukabura go wyśmiała.”

Ptaki mają kiepskie public relations. W języku potocznym funkcjonuje sformułowanie „ptasi móżdżek”. Dlaczego?

To powiedzenie jest wynikiem prac niemieckiego anatoma sprzed ponad stu lat. Zbadał on mózg ptaka i nie znalazł w nim szarej substancji, więc wywnioskował, że ptaki nie są zdolne do wyższych uczuć. Autorytarnie pozbawił je zdolności do myślenia. My jednak dziś odkrywamy, że mózg ptasi jest skomplikowany, a w sensie ewolucyjnym bardziej zaawansowany i bardziej wydajny niż mózg tej wielkości ssaka. Ptak wielkości kukabury może być bardzo inteligentny i znacznie przewyższać intelektem mysz. Latanie wymusiło na ptakach mózg bardziej kompaktowy – mają małe neurony, krótkie neurocyty i nie mają tej istoty glejowej, która tworzy mózg ssaka jako wielką strukturę. Geniusz ptasiego mózgu dopiero odkrywamy.

W miastach obserwujemy duże zmiany w społecznościach ptasich. Na początku XX wieku pojawiły się kosy, później wrony zdecydowały się na przenosiny ze wsi do miast.

To się zmienia. Sroki zdobyły Warszawę w latach osiemdziesiątych, pierwsze gniazda były na wysokich włoskich topolach, a w tym momencie są wszędzie - na małych drzewach, w krzakach w parkach, w sadach i ogródkach. Miasto jest tworem kompletnie sztucznym. Przeganiamy ptaki sadząc w ogrodach roślinność obcą, wymagającą nawożenia, oprysków, strzyżenia. Nie wszystkie gatunki są w stanie przystosować się do tego, więc zostają oportuniści, czyli gatunki najbardziej inteligentne i wszechstronne. Pierwsza była kawka, która po drugiej wojnie w ruinach budynków miała idealne warunki, bowiem jest to ptak, który pochodzi z klifów skalnych. Potem pojawiła się wrona, zwłaszcza przy rzekach, bo ona lubi bliskość wody. Gawrony początkowo były tylko na peryferiach, bo były dla nich bezpieczne – brak drapieżników w sąsiedztwie ludzi. W tym stuleciu pojawiły się w miastach sójki. To ptaki, które potrafią naśladować głosy – sokoła, wilgi, kota, a nawet człowieka. Kiedyś mój kolega wychował sójkę od pisklaka i ona śmiała się jak człowiek, miauczała jak kot, szczekała jak pies. Raz byłem u niego na sylwestra i z samego rana, gdy moje oczy spotkały się z oczami sójki, ona powiedziała „Boli mnie głowa”. „Skąd wiesz, franco?” – powiedziałem. Potem ta sójka została wypuszczona na wolność, podfruwała blisko ludzi, miauczała lub naśladowała radio. W starożytnej Grecji była taka zabawa chłopców, w której wybierali sójki z gniazd i uczyli je różnych wierszyków na cześć dziewcząt z sąsiedztwa. Kruki wykorzystywane były w Rzymie – uczono je peanów na cześć cesarza, co nie zawsze było bezpieczne, bo cesarze szybko się zmieniali, a kruki wciąż powtarzały peany na cześć poprzedników.

Ptaki generalnie próbują osiedlać się blisko ludzi, ale my stawiamy im mnóstwo pułapek – trujące rośliny, przezroczyste szyby i ekrany, budynki nieoświetlone lub budynki z oświetleniem oślepiającym ptaki. Staramy się rozwijać cywilizację, ale bez uwzględnienia potrzeb ptaków, które zabijają się o stworzone przez nas przeszkody. Nie wszystkie potrafią sobie w mieście poradzić.

My w Ptasim Azylu mamy kłopot z młodymi srokami z Warszawy, które są przynoszone do azylu, a potem wychowane u nas nie nadają się do życia na wolności, bo miasto jest tak skomplikowane, że muszą długo uczyć się życia od swoich rodziców. Człowiek tej funkcji nie spełni, dlatego po odchowaniu i wyleczeniu wywozimy je poza miasto, by mogły sobie same stopniowo to miasto zdobywać.

Jak możemy pomóc ptakom w mieście?

Ptaki w mieście potrzebują przede wszystkim dobrego pokarmu, więc nie sadźmy roślin egzotycznych w ogródkach, na skrzynkach balkonowych też niech to będą rodzime rośliny. Poza tym ptakom brakuje budek lęgowych. Brakuje im też wody, więc jeśli nie mamy w pobliżu jakiegoś jeziorka, rzeki, kanału czy bajorka, to zróbmy poidło. Jeśli chcemy, by piły gołębie, ta woda musi być trochę głębsza, bo muszą zanurzyć cały dziób, by zassać wodę, natomiast wróble czy kosy nie muszą mieć głębokiego poidła. Warto w ogródku zrobić mała piaszczysta plażę dla wróbli - ptaki szybko ją znajdą.

A jak żyć bardziej przyjaźnie dla środowiska?

Przed wszystkim oszczędzać wodę i prąd, zrezygnować z plastiku (plastik to również mikrofibry w ubraniach z polaru, które w czasie prania są wypłukiwane, płyną do wód, są spożywane przez plankton i wracają do konsumenta w pożywieniu). Starajmy się – nawet jeśli nie mamy ogródka – idąc tu i ówdzie posiać rodzime nasiona. Oszczędzanie wody i prądu oraz ograniczenie plastiku to obowiązek każdego człowieka. Idźmy na zakupy z własną torbą, nie bierzemy opakowań plastikowych, nie pijmy przez plastikowa słomkę (zabierzmy raczej metalową słomkę ze sobą), weźmy nawet ze sobą łyżkę i widelec (jeśli wiemy, że gdzieś w plenerze będziemy mieli propozycję skorzystania z plastikowych sztućców). Może to być na razie szokujące dla niektórych osób, ale takie są wymagania czasu, w którym żyjemy.


Jak zmienia się rola ogrodów zoologicznych?

Kiedyś to były kolekcje zwierząt, często miały funkcje komercyjne. Dziś podstawową funkcją certyfikowanego ogrodu jest ochrona gatunków, a nawet ochrona ekosystemów poprzez koordynację działań na całym świecie. Ja codziennie mam rano kilkadziesiąt maili dotyczących koordynacji transportu zwierząt, pytań o parę dla jakiegoś osobnika żyjącego na wolności. Drugim ważnym zadaniem jest edukacja – z dziećmi, młodzieżą szkolną i studentami. Trzeci filar - wciąż za słaby –to nauka. Tu na pewno dałoby się zrobić więcej. Czwarty filar to rekreacja, czyli możliwość odwiedzenia ogrodu przez mieszkańców. I piąty filar – leczenie. My jako warszawskie zoo jesteśmy wyjątkowi, ponieważ mamy ośrodek rehabilitacji zwierząt, ośrodek CITES, który opiekuje się zwierzętami egzotycznymi pozyskanymi ze środowiska niezgodnie z prawem i przywiezionymi do Polski. Mamy ogromny ptasi azyl – przyjmujemy ponad 6 tysięcy ptaków rocznie (to więcej niż wszystkie ośrodki rehabilitacji ptaków w całej Polsce). Trafia do nas dużo bocianów z połamanymi skrzydłami (po wyleczeniu przekazujemy je często do krajów, które chcą przywrócić u siebie bociany), dużo jest krukowatych z miasta, jeżyków, wróbli, szpaków. Wspieramy tez różne projekty na całym świecie. Teraz na przykład wspieramy ochronę gibonów w Wietnamie, co wymaga ochrony całych ekosystemów leśnych. Dlatego tez zniechęcam do kupowania produktów, w których jest olej palmowy, bo pod jego produkcję wypalane są całe połacie dżungli. Wspieramy ochronę gniazd dzioborożców w Indiach - w tym przypadku zbieramy pieniądze dla naczelników wsi, które wieś dostaje, jeśli z gniazd w okolicy wsi wyjdą młode. Jest tez inicjatywa zbierania piór dzioborożców (gubionych podczas pierzenia w ogrodach zoologicznych) i przekazywania ich papuasom, którzy zabijają dzioborożce właśnie dla piór.